Zima za oknami w pełni. Wprawdzie dużo śniegu nie spadło, ale niewielki mrozik trzyma. Do wiosny jeszcze na tyle dużo czasu, że każdy, kto nie przepada za zimą, rozmyśla już nad słońcem, pogodnymi dniami wypełnionymi przechadzkami po zielonych łąkach lub uspokajających lasach. W takiej chwili warto sięgnąć po książki podróżnicze, szczególnie powinni to zrobić tzw. włóczykije, niepotrafiący usiedzieć nigdy zbyt długo w jednym miejscu. Moja propozycja na ten trudny czas dla wielbicieli ciepłej pogody i pędzenia po świecie to książka dla dzieci i młodzieży pt. „Machiną przez Chiny” Łukasza Wierzbickiego. Przez lata nie czytałem literatury pięknej i tym podobnych książek, aż tu nagle tak mi się spodobała „Afryka Kazika” (recenzję znajdziecie pod linkiem:
http://pawlowskiap.historia.org.pl/2016/01/16/ksiazka-dla-wloczykijow-recenzja-afryki-kazika/ lub http://know-howhistoria.blogspot.com/2016/01/ksiazka-dla-woczykijow-recenzja-afryki.html) wydana nakładem Wydawnictwa Bis, iż postanowiłem sięgnąć po kolejną pozycję tego autora. Wybór mój padł na wydaną staraniem Wydawnictwa Poradnia K powieść „Machiną przez Chiny”. Po jej przeczytaniu od razu nasunęły mi się słowa słynnego przeboju wykonywanego przed laty przez piosenkarkę Marylę Rodowicz „wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet”. W końcu chyba wszyscy marzymy o podróży pełnej przygód w nieznane zakamarki świata bez oglądania się za siebie i zbędnego myślenia o tym, jak tego dokonać. Byle do przodu ………
Chociaż lektura ta jest adresowana do najmłodszych czytelników, to jednak śmiało można ją również polecić dorosłym. Wynika to z faktu, iż książka została osadzona w realiach słynnej wyprawy z lat 30. XX wieku Haliny i Stacha Bujakowskich, którzy motocyklem otrzymanym, jako prezent ślubny, wybrali się w podróż do Szanghaju w Chinach. Podróż miała swój początek 19 sierpnia 1934 roku w Druskiennikach na Litwie, a zakończyła się 15 marca 1936 roku na Dalekim Wschodzie. Rozwinięciem tej historycznej ekspedycji Bujakowskich jest wydana w 2011 roku, nakładem Wydawnictwa W.A.B. i pod redakcją Łukasza Wierzbickiego, książka Haliny Korolec-Bujakowskiej pt. „Mój chłopiec, motor i ja”, w której dorośli czytelnicy mogą zapoznać się z całością wspomnień z tej wyprawy.
Pisząc „Machiną przez Chiny” Wierzbicki nie ukrywał, iż dołożył trochę od siebie, czyli nieco ubarwił wyprawę Haliny i Stacha, a nawet pewne wątki zmyślił. Cel został w „słowie od autora” jasno określony, mianowicie autor stwierdził „wiedziałem, że teraz musi powstać druga [książka], dla dzieci”. Pisarz wywiązał się z tego zadania perfekcyjnie. Tym razem zabiera czytelników do Azji, a konkretnie do Chin, aczkolwiek droga jest długa, trudna, pełna przygód i przeciwności losu. Nasi bohaterowie, młode małżeństwo z Druskiennik, dzielnie znosi trudy i problemy wynikające ze żmudnej podróży, nie zraża się chorobami, zerwanym mostem, głodem wynikającym z braku żywności, czy ciągłymi usterkami motocykla. Tym sposobem, czytając tą książkę, dzielnie towarzyszymy Halinie i Stachowi w pokonaniu tysięcy kilometrów przez Polskę, Niemcy, Czechy, Austrię, Rumunię, Turcję, Persję, Indie, Birmę żeby na końcu dotrzeć do Chin. Podróż nie rozpieszczała Bujakowskich, zmagali się z lodem i pustynią, zimnem i gorącem, wodą zalewającą drogę i teren, po którym można było przejechać motocyklem lub brakiem dróg czy mapy, która pozwoliłaby im określić dalszy kierunek wyprawy. Cała podróż obfitowała w różne sytuacje, od tych miłych i przyjemnych, po smutne i niewdzięczne. Kilkukrotnie podróżnikom przyszło borykać się z chorobami, brakiem hotelu i przymusowym noclegiem pod gołym niebem. Mimo to jednak bohaterowie tej historii trwali ciągle razem do momentu aż nie rozdzieliła ich na kilka lat II wojna światowa. Z zapartym tchem, ale także uśmiechem na ustach, czyta się o ich przygodach z małą niedźwiedzicą, o spaniu w pałacu, o artykułach na ich temat w gazetach czy całowaniu przez Heleną tygrysicy. Ile z tych historii wydarzyło się naprawdę można się dowiedzieć przeglądając stronę autora łukasziwerzbicki.pl, gdzie autor konkretnie określił, co było prawdą, a co zostało wymyślone. Całość książki została wzbogacona ilustracjami wykonanymi przez Marzenę Oklejak, autentycznymi zdjęciami z wyprawy Haliny i Stacha do Szanghaju i kolorową mapą przedstawiającą trasę podróży. Wszystkie te z pozoru detale składają się na książkę ze wszech miar nietuzinkową, z barwnymi opisami, ciekawymi dialogami, wartką akcją, obok której żaden obieżyświat nie może przejść obojętnie.
Dziękuję Panie Łukaszu i życzę kolejnych fenomenalnych książek – autor bloga Adam Pawłowski